piątek, 4 listopada 2016

Złapałem Złotą Rybkę!

Złapałem złotą rybkę, która spełnia życzenia. A właściwie, ta na którą trafiłem potrafiła spełnić tylko jedno życzenie. Chyba jeszcze nie była dorosła. Wyglądała za to dokładnie tak, jak sobie ją zawsze wyobrażałem.

Była wielkości sporego jabłka, pokryta łuskami oczywiście koloru złotego. Nie pomarańczowego ani żółtego, to był prawdziwy złoty kolor przepięknie mieniący się w promieniach słonecznych. Pływała
z gracją, i aż z niewyobrażalną lekkością poruszając swoimi delikatnymi, prawie przezroczystymi płetwami. Prawdziwa dama. Potrafiłem godzinami obserwować ją jak „szybuje” w mojej szklanej kuli.

Złota Rybka potrafiła mówić. Głos miała bardzo miękki, delikatny i dźwięczny. Brzmiał niemal jak muzyka. Chciałem, żeby mówiła do mnie cały czas, bez znaczenia co, obym tylko mógł jej słuchać
i słuchać i słuchać… . Niestety ale nie mówiła nic innego poza: „wolność”, „jedno życzenie”, „decyzja”. Nie wiem czy nie znała innych słów czy po prostu nie miała ochoty prowadzić ze mną konwersacji, ale jakbym miał wybierać to raczej wybrał bym tą drugą opcję.

To nie takie łatwe wybrać życzenie! Tym bardziej jak można to zrobić tylko raz. Myślę, że jakby były 3 życzenia wszystko by poszło sprawniej, a tak trwało to dobrych kilka dni (a może po prostu chciałem przedłużyć czas, który mogłem spędzać z Złotą Rybką?. Na początku rozważałem tylko dwie opcje: pieniądze bądź zdrowie.

Odkąd pamiętam kochałem pieniądze. I to w każdej postaci. Waluta, metale i kamienie szlachetne, dzieła sztuki, akcje. I właśnie życzenie, żebym był niewyobrażalnie bogaty pierwsze nasunęło mi się na myśl. Dzięki pieniądzom można rozwiązać większość problemów i wbrew tym głupotom, które wygadują niektórzy (biedni) ludzie, jestem zdania że pieniądze szczęście dają. Wstrzymałem się jednak z decyzją i zacząłem rozważać życzenie dotyczące zdrowia. Naturalnie chciałem być zdrowy
i w pełni sił do końca swoich dni. No właśnie do końca swoich dni czyli do kiedy? Nie nękany przez choroby, w pewnym sensie byłbym nieśmiertelny czyli mógłbym żyć przez wiele, wiele lat. Patrząc przy tym jak wszystkie osoby, na których mi zależy zmieniają się, starzeją, cierpią, umierają. Nie była to optymistyczna wizja. Gdy miałem już wypowiedzieć życzenie dotyczące pieniędzy, zrobiłem jeszcze szybki przegląd tego, czego mi w życiu brakowało, co mają inni i co zawsze ja chciałem mieć. I nagle, jak grom z jasnego wpadło mi do głowy coś, przez co moja decyzja dotycząca życzenia została przesunięta w czasie. Chodziło o przyjaźń.

Przyjaźń taką prawdziwą, taką na podstawie której nakręcono już niejeden film i napisano niejedną książkę. Zawsze chciałem poznać taką osobę, której mógłbym wszystko powiedzieć. I mówiąc wszystko mam na myśli naprawdę WSZYSTKO, zero tajemnic, zero skrywanych w sobie emocji, obaw lub po prostu czegoś co mnie gryzie. I oczywiście chciałbym być dla kogoś też taką osobą, której można zwierzyć się ze wszystkiego. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Ale mi wystarczył by jeden kompan, jeden PRAWDZIWY przyjaciel, taki na dobre i na złe, do którego jestem w stanie zadzwonić o 3 w nocy i mieć pewność, że odbierze telefon i będzie wstanie wysłuchać mojego pijackiego bełkotu przez łzy o czymś z czego akurat w tym momencie postawiłem mu się zwierzyć, coś co leżało mi na sercu i mnie bolało i koniecznie musiałem to w siebie wyrzucić. Chciałbym mieć taką osobę która na mój pomysł o spontanicznym wyjeździe na wyprawę po Ameryce pyta kiedy ma być gotowy, a na wiadomość o tym, że kogoś zabiłem zapyta gdzie zakopiemy ciało. Tak, takiej osoby szukam od bardzo długiego czasu i podjąłem decyzję, że chęć posiadania prawdziwego przyjaciela, bratniej duszy wygrywa nad chęcią bycia wręcz niewyobrażalnie bogatym i nieśmiertelnym.

Podjąłem decyzję i mimo, że nie chciałem rozstawać się z tą pływającą księżniczką o złotym obliczu, myśl o tym, iż wreszcie znajdę kogoś kto mnie rozumie i kto będzie dla mnie przez całe życie oparciem (oczywiście z wzajemnością) buzowała w mojej głowie tak, iż nie sposób było dłużej czekać. Podszedłem do akwarium w kształcie kuli, w której powoli pływała Złota Rybka. „Wolność”, „jedno życzenie”, „decyzja” usłyszałem po raz kolejny. Zabrałem akwarium i udałem się nad pobliską rzekę. Trochę się ociągałem, jednak wypuściłem moją złotą przyjaciółkę na wolność. Zanurkowała od razu w odmęty wody po czym wystawiła pyszczek nad tafle wody i powiedziała: „jedno życzenie”, „decyzja”. Nie chciałem już dłużej odwlekać tej chwili, nabrałem powietrza, zamknąłem oczy
i powiedziałem: „Chciałbym mieć w końcu prawdziwego p….”

6.10, odgłos budzika. Nie chcę uwierzyć, że to był tylko sen, próbuję znowu zasnąć i wrócić do miejsca, w którym byłem przed chwilą. Nie udaje się. 6.20 drzemka w budziku. Leże z otwartymi oczami na łóżku i patrzę się w sufit. Wydawało mi się, że po poliku spłynęła mi zła…


Alex Van der Beck 

2 komentarze:

  1. Swietny post. Poczułam przez moment ten wachlarz emocji, który zapewne targał Tobą w trakcie snu i tuż po przebudzeniu. Zawsze ceniłam przyjaźń bardziej, aniżeli wszystkie inne relacje. Nie łączą nas z taką osobą więzy krwi, dziecko, kredyt hipoteczny, a mimo to nie wybrażamy sobie życia bez tej obcej, ale w 100% naszej cząstki. Opisałeś to naprawdę niezwykle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że to jeden z najbardziej emocjonalnych postów, jakie do tej pory napisałem.

      Usuń