wtorek, 1 listopada 2016

Mój pomysł na 1 Listopada za granicą.

Jak co roku 1 Listopada większość Polaków wybierze się na groby swoich bliskich. Gdy mieszkałem
w Polsce również  z rodziną odwiedzaliśmy cmentarze, na których spoczywali nasi bliscy jednak od dwóch lat nie mam możliwości przebywać  w kraju na Wszystkich Świętych i Zaduszki. W tym poście chciałbym przedstawić w jaki sposób ja „świętuje” 1 Listopada żyjąc poza granicami ojczyzny,
w kraju gdzie zwyczaj odwiedzania grobów całymi rodzinami, zapalając przy tym znicze i dekorując groby kwiatami nie jest tak bardzo popularny.


Sam jestem zdziwiony, że czułem taką potrzebę, aby w okolicach 1 Listopada odwiedzić cmentarz, zapalić znicz, na chwilę wysiąść z tego brutalnego i szalonego świata zwanego życiem
i zapaść w chwilę zadumy w połączeniu z modlitwą a także rozmową z tymi, którzy odeszli.
Brakowało mi tego, tak bardzo że jak to ja musiałem coś na to poradzić bo nie chciałem i nadal chcę być jedną z tych osób, które wyprowadziły się ze swojej ojczyzny zostawiając w niej sporą część tradycji, której w innym państwie nie kultywują z mniejszych lub większych powodów.

W miejscowości, w której mieszkam znajduje się mały cmentarz, obok którego przechodzę praktycznie codziennie. Jak to często bywa z małymi cmentarzami na wsiach spora część grobów jest zaniedbana, a wręcz od długiego czasu po prostu została zapomniana. Oczywiście przyczyny dlaczego nikt nie interesuje się tymi grobami mogą być różne i nie chce oceniać tej sytuacji. 
Postanowiłem, iż nikogo kto spoczywa na tym cmentarzu nie znałem to mimo wszystko na Wszystkich Świętych pójdę tam, wybiorę jeden grób, zapalę symbolicznie znicz i zmówię modlitwę. Muszę przyznać, że ze znalezieniem znicza miałem trochę problemów (w większości sklepów można było kupić tylko wkłady, a stoisk przed cmentarzami brak), ale w końcu znalazłem sklep, w którym było kilka zniczy do wyboru. 
Mając już znicze, mogłem wybrać się na cmentarz. Z domu zabrałem również zmiotkę i szufelkę. Dlaczego? Otóż, od początku założyłem sobie, że wybiorę najbardziej zaniedbany i zapomniany grób, który uporządkuję i właśnie na nim zapalę znicz, za duszę moich bliskich, ale i również osobę (osoby) w nim spoczywające. Jak sobie założyłem tak zrobiłem. Miałem problemy z wybraniem konkretnego grobu, bo opuszczonych grobów było bardzo dużo, a ja najchętniej uporządkował bym wszystkie i na wszystkich zapalił światełka. Po wybraniu tego konkretnego uporządkowałem go jak i jego najbliższą okolicę i zapaliłem znicze. I wiecie co? Naprawdę poczułem takie uczucie jakbym był na cmentarzu, gdzie spoczywają moi bliscy. Może uczucie to nie było, aż tak silne i emocjonalne ale było bardzo zbliżone. Pod koniec dnia byłem bardzo zadowolony z tego iż podjąłem taką decyzję i pomimo różnych niedogodności zapaliłem tego znicza na grobie, i nie ważne że był on tylko symboliczny.

Jestem bardzo przywiązany do swojego kraju i do tradycji  jakie w nim obchodziłem. Pomimo emigracji, próbuję zachowywać się tak jakbym spakował wszystkie tradycje, które obchodziłem
w Polsce do jednej z walizek i staram się je kultywować w nowym miejscu. Nie jest to, aż tak proste ale zauważyłem, że dla chcącego nic trudnego i można na obczyźnie poczuć się jak we własnym kraju.

Alex Van der Beck

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz